Wczoraj nakreślony plan na wyjazd z Malezji jest następujący: wstajemy skoro świt, łapiemy taxi do Kuah, a stamtąd pierwszy prom do Satun, już w Tajlandii. Po zaledwie kilku godzinach snu (oj, nie mogłyśmy się nagadac do 4tej), budzi nas ulewny deszcz... Wiec zmieniamy plan :) Co będziemy moknąć, tutaj burze sa przelotne zawsze przecież. A i prom jest kolejny koło południa :) Sprawdzamy tylko sytuacje w przydomowym oczku wodnym – czy oby karpiki nie pływają po ganku już - po czym wracamy do łóżek na parę godzin snu extra ;) Wakacje w końcu ;)
Wychodzimy z mieszkania o południu. Zamykamy dom, piszemy list do Hosta, wrzucamy klucze do skrzynki i znowu czujemy się jak wielbłądy w karawanie. A i upał niemiłosierny… Łapiemy szybko taxi do Kuah i po pół godzinie jesteśmy w porcie. Zamieniamy kase, aby starczyło nam na wizy itd. Na necie wyczytałyśmy, że wiza na wjeździe kosztuje 1000 Bhatów od osoby (czyli jakies 100 PLZ) i jest ona przyznawana na 2 tygodnie. Szkoda że mamy dwa dni :(
Prom z Kuah do Satun, a w sumie to promik – taki mały, kosztuje 30 ringetow (ok. 30 zł). Po godzinie rejsu jesteśmy już w Tajlandii. W małej przystani sympatyczne panie mierzą nam temperatury i odsyłają do celniczek. Samo przejście graniczne jest malutkie i spokojne. I wyglada na to, ze jesteśmy tu jedynymi turystkami dziś. Zostajemy zaproszone do biura, aby dopełnić wizowych formalności. Mamy przygotowane fotki i kasę, jakież jest jednak nasze zdziwienie, gdy miłe panie celniczki na wypełnianym przez nas formularzu skreślają zdanie mówiące o płatnościach i wpisuja ręcznie, że wiza jest darmowa! Ha! Nie protestujemy rzecz jasna, choć nie rozumiemy skąd ta promocja ;) Stronę internetową ambasad sprawdzałyśmy zaledwie wczoraj i nie było tam mowy o niczym takim! Cieszy nas przyoszczędzone w ten sposób 2000 Bhatów. Ale czy na pewno poradzimy sobie z wydaniem tej extra kasy? :)))
Na przystani w Satun nie dajemy sie skusić na proponowane nam rozwiązania. Ceny krzyczane przez naganiaczy są dwa razy większe niż te, których sie spodziewamy... Klasyka. Bierzemy więc taksówkę do centrum miasteczka, gdzie wynajdujemy autobus za 500 Bhatow. A nie 1100 jak nam krzyczano... Autobus najtańszy, a warunki całkiem przyzwoite. Bardzo przyzwoite nawet. I tak w przyzwoitych warunkach jedziemy przez 15 godzin na północ... Aż do samej stolicy...