Geoblog.pl    JustOla    Podróże    Nowa Zelandia, Australia i inne takie :)    Skacząc po wyspach
Zwiń mapę
2009
26
cze

Skacząc po wyspach

 
Malezja
Malezja, Langkawi Islands
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 40126 km
 
O 9tej rano czekamy grzecznie w miejscu zbiorki, pod barem mlecznym, gotowe na wycieczkę załatwioną nam przez Rizala wczoraj. Ma tu po nas przyjechać ktoś, kto dowiezie nas do przystani, skąd wypłyniemy na rejsik po okolicznych wysepkach. Nie wiemy na kogo czekamy w sumie, więc gdy o 9tej zjawia się jakiś pan, który zabiera gdzies innych czekających turystów, ale i twierdzi ze o nas nic nie wie, zaczynamy gratulować Rizalowi żartu i myśleć, ze niepotrzebnie wstawałyśmy tak wcześnie ;)

15 minut później zjawia się jednak tajemniczy łącznik, który zaprasza nas do swego busika i wiezie na przystań. Czekamy razem z tłumem innych turystów. Ciągle nie wiemy jednak co tak naprawdę nas czeka, ani komu i ile mamy za wycieczkę zapłacić. No cóż, nie będziemy aż tak bardzo starać się wyjaśniać tej tajemnicy teraz :) Wsiadamy na jedną z łódek z kilkoma innymi turystami, dostajemy kamizelki ratunkowe i w drogę. Łódeczka przerasta nasze oczekiwania w kwestii prędkości jaką może osiągać... i juz po chwili podskakujemy na falach...

Dopływamy do pierwszej wyspy i idziemy ścieżką nad jezioro. Przyglądają nam sie siedzące na drzewach małpki. Widoki może i zrobiłyby na nas wrażenie, gdyby nie dziesiątki innych turystów moczących nogi w jeziorze... Zbudowano tu sztuczny pomost z wydzielonymi basenikami dla dzieci i dorosłych osobno. Można popływać sobie tu także rowerkiem wodnym bądź kajakiem. Czas wydzielony nam na jeziorko to ok. 1 godziny. Dziękujemy za rowerki i kajaki, skupiamy się na moczeniu nóg i podejmujemy próbę zrobienia zdjęcia otaczającym nas widokom bez człeka w obiektywie ;) Czy się udało?

Sprostanie podjętej próbie tak nas pochłania, że spóźniamy się nieco na „zbiórkę”. Gdy podchodzimy do brzegu, widzimy jak nasza łódeczka właśnie od niego odbija :) Na szczęście kapitan chyba nas troszkę polubił i widząc nas stojące na pomoście zawraca po nas. Ufff... Nie jesteśmy chyba przyzwyczajone do wydzielania nam czasu :)

Skacząc dalej na falach dopływamy do miejsca, gdzie możemy popatrzeć sobie na orzełki. Te olbrzymie ptaszyska latają nam nad głowami. "Wabione" są rzucanym im mięskiem. W towarzystwie innych łódek z turystami krążymy jak te orły i robimy zdjęcia.

Ostatnim punktem programu naszego rejsiku jest relaks na wysepce z długą piaszczystą plażą. Wynajdujemy sobie też inne atrakcje :) A więc bujanie na linie, bujanie na hamaku i spadanie z hamaka :) Troszkę też pływamy i obserwujemy innych turystów. Muzułmańskim dziewczynom musi być niewygodnie pływać w całym "opakowaniu" :)

Po ok. godzinie znowu wskakujemy do naszej łódki (tym razem jesteśmy na czas:)) i płyniemy już w stronę wyspy, na której mieszkamy. Kupujemy jakże gustowne suweniry - plastikowe talerzyki z naszymi pięknymi licami - i dalej do busika z czekającym na nas łącznikiem. Dowozi on nas z powrotem pod bar mleczny i grzecznie pyta czy już komuś płaciłyśmy. To Łącznik okazuje się być tajemniczym przyjacielem Rizala :) Płacimy po 30 RM i wracamy do domu.

Po południu nasz host zabiera nas pod najwyższe na wyspie wodospady. Aby się troszkę ochłodzić trzeba najpierw się zmęczyć, wchodząc pod górę lasem deszczowym. Wodospady są pięknie usytuowane. Na wzniesieniu, w otoczeniu palm i innych roślin tropikalnych, a z pomiędzy gałęzi drzew w oddali widać Tajlandię :)

Woda jest rzeźka, może tak jak nasz Bałtyk. Miła odmiana po kąpieli "w wannie" dnia poprzedniego. My wskakujemy od razu i zostajemy w wodzie dłuższą chwilę. Rizal wchodzi do wody i po chwili wychodzi :) Hahaha...

Wracając do domu zatrzymujemy się jeszcze na targu z żywnością. Ale dziwności tutaj widzimy znowu. Zdajemy się na Rizala w wyborze smakołyków na grilla. My kupujemy małe kraby, zawsze chciałyśmy ich spróbować, a jakoś wcześniej nie było okazji :)

Wieczorem odwiedzają nas przyjaciele naszego hosta. Przy krabach (których jedzenie sprawia nam wiele radości i zabawy), kurczakach, rybach i innych pysznościach siedzimy do nocy i rozmawiamy o życiu ... :)

Następnego dnia Rizal wyjeżdża na wesele swojej kuzynki, więc znowu same zostajemy na gospodarstwie domowym :) Odwozimy hosta na lotnisko dziękując za gościnę, a same wracamy do miasta. Cały dzień spędzamy na wyszukiwaniu oryginalnych kreacji dla siebie i naszych najbliższych. Jeszcze ostatnia kąpiel w naszej ulubionej "wannie" i do domku pakować się :(

Jutro opuszczamy tą przepiękną wyspę i jej cudownych mieszkańców :(
Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś tu powrócimy !



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (49)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
aga
aga - 2009-08-05 08:15
mniam mniam
 
marta
marta - 2009-08-06 23:54
nareszcie sie doczekalam i warto bylo poczekac, kolejne super fotki, juz sie stesknilam:):)
 
 
JustOla
Ola i Justyna Maraś-Bassa
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 365 komentarzy365 2049 zdjęć2049 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróże
03.06.2010 - 17.06.2010