Geoblog.pl    JustOla    Podróże    Nowa Zelandia, Australia i inne takie :)    Krótko ale intensywnie
Zwiń mapę
2009
29
cze

Krótko ale intensywnie

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 40938 km
 
Do Bangkoku dojeżdżamy o poranku...

Jak zwykle, przysłowiowym rzutem na taśmę, udaje się nam znaleźć hosta w ostatniej chwili. Człowiek, na którego liczyłyśmy - Jolly - miał gościć kogoś innego i już szykowałyśmy się na poszukiwania hostelu, gdy napisał nam on niespodzianie, że jego CouchSurferzy zmienili zdanie, w związku z czym chętnie nas u siebie przyjmie... Spędzamy chwilę na dworcu autobusowym, zdobywając wszystkie informacje potrzebne do dotarcia do centrum, bez płacenia przesadzonych cen za taksówki.

Publicznymi i zapchanymi środkami transportu docieramy do starego miasta, gdzie Jolly wychodzi nam na spotkanie... On i jego żona mieszkają w tradycyjnym drewnianym domku niedaleko rzeki. Witają nas naprawdę ciepło, Ann krząta się i robi nam śniadanie, a Jolly opowiada o sobie i Bangkoku...

Wybieramy się na spacer po mieście w towarzystwie przemiłej Ann, która zabiera nas we wszystkie ważne miejsca i opowiada masę ciekawych historii. Bangkok robi na nas miłe wrażenie, jest bardzo kolorowy i gwarny. Nie udaje nam się wejść na teren Świątyni Emeraldowego Buddy i Pałacu Królewskiego. Za pierwszym podejściem okazuje się, że mamy nieco za krótkie spodnie, a możliwe do wypożyczenia na miejscu spódnice się wyczerpały... Za drugim podejściem - gdy wracamy już przebrane - okazuje się, że na okazję jakichś ważnych ceremonii wstęp maluczkim jest już zabroniony.

Spacerujemy po innych pięknych świątyniach Bangkoku, przekładając pałace na jutro.
Jemy przepyszny lunch na przydomowym targowisku, karmimy też setki wielkich i tłustych ryb przyświątynnych (na szczęście ponoć)...

Wieczorkiem nasi wspaniali hości zabierają nas na kolację. Za ok. 10 zł jesz ile chcesz. A przygrywa nam lokalna kapela z Michaelem Jacksonem jak żywym :) Dostajemy na stół mały grill i zaczynamy wielką nasiadówę :) Przynosimy z bufetu różniaste potrawy i sami je grillujemy, nowa dostawa i znowu grillowanie :) Trzeba jednak uważać i znać swoje możliwości, bo za niezjedzenie wszystkiego co przyniesie się na stół grozi kara pieniężna :) Siedzimy tak 2 godziny pałaszując !!! Znowu poznajemy nowe smaki i zapachy. Azja jest rajem dla żarłoków takich jak my.

Po takiej uczcie i balu dla naszych kubków smakowych udajemy się na obiecany nam wcześniej tajski masaż. Ponoć miejsce do którego idziemy jest najlepsze w całym Bangkoku. A Jolly i Ann wiele masaży już odbyli :) Tak więc podekscytowane idziemy na nasz pierwszy masaż całego ciała.

Zaczyna się nieźle... Już po kilku pierwszych sekundach masażu naszych stóp panie masażystki zdają sobie sprawę, że nie będzie z nami łatwo. Śmiejemy się jak głupie, bo wszystko nas "gilgocze". Panie masujące też mają niezły ubaw :) A co, lubimy nieść radość innym :) To co wyrabiają z naszymi ciałami jest nie do opisania, nie wiedziałyśmy, że jesteśmy w stanie wykonać takie figury. Może to jeszcze gdzieś wykorzystamy :)

Po dniu i wieczorze pełnym wrażeń szybko zasypiamy.

Rankiem kolejna próba wejścia na teren Świątyni Emeraldowego Buddy i Pałacu Królewskiego. Tym razem udana :) Spacerujemy po olbrzymim obszarze, gdzie na każdym kroku wyłania się przed naszymi oczyma kolejna świątynia. Są piękne, kolorowe i przestronne. Robią na nas ogromne wrażenie. Do tego Ann opowiada nam troszkę o religii i kulturze :) Mamy swojego prywatnego przewodnika. Ale z nas szczęściary !!!

Włóczymy się jeszcze troszkę po mieście. Idziemy też odwiedzić Jollego w jego pracy. Prowadzi on sklep z biżuterią, więc kilka drobiazgów kupić należy :) Jemy razem obiad na mieście. Jeszcze małe zakupy na pobliskim targowisku i do domu pakować się! Kilka minut po północy mamy samolot do Londynu :(

Pakujemy się tonąc we łzach. Nasza wielka, piękna przygoda dobiega końca. Na otarcie łez pozostaje nam myśl, że jutro spotkamy się z naszymi przyjaciółmi w Londynie.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (61)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (12)
DODAJ KOMENTARZ
k.
k. - 2009-06-30 18:50
no faktycznie krotko to opisalyscie ;)
 
wierny fan:)
wierny fan:) - 2009-07-01 15:18
wiemy wiemy że jesteście w Londynie, ale bloga chyba skończycie...?:)i podziękujecie wiernym fanom:)
 
anita
anita  - 2009-07-02 18:17
mam takie samo zdanie co wierny fan
 
Wasza fanka
Wasza fanka - 2009-07-03 14:33
A ja dziękuję Wam dziewczyny za wiele fantastycznych wrażeń i odczuć podarowanych mi poprzez Wasze relacje ze wspaniałej podróży. Serdecznie pozdrawiam i życze pomyślności :-)))
 
Ola
Ola - 2009-07-05 20:26
Były to dla mnie dwa miesiące rozpoczynania pracy (roboty) z oderwaniem się od teraźniejszości :) Dzieki wielkie :) Ale czyż nie chciałybyście dać coś więcej takim czytelnikom jak ja - myślę o odwadze i naśladowaniu - jakiegoś podumowania? Dobrego wszystkiego! Ola.
 
marta
marta - 2009-07-06 17:25
chyba sie nie doczekamy na c.d.. nieladnie:(
 
JustOla
JustOla - 2009-07-07 14:33
Będzie ciag dalszy. Prosimy tylko o troszkę cierpliwości :)
 
rafik102
rafik102 - 2009-07-07 15:45
Dziekuje za dwie rzeczy ktore wylapalem od Was tuz po powrocie:
1. Za stwierdzenie ze marzenia naprawde sie spelniaja
2. i za to ze tak niewiele trzeba zeby sie uszczesliwic
aha no i oczywiscie za trzy kamyki, zostaly juz tylko dwa ;)
do zobaczenia w Polsce lub kto wie gdzies w swiecie... gdzie wszystko sie wydzarzyc moze jak sie chce :)
 
anita
anita  - 2009-07-08 18:06
ostatni raz jestem na waszym blogu dzieki wam cos zobaczylam w te wakacje chociaz tylko na zdjeciach dziekuje za pamiatki z podrozy do zobaczenia w barborce
 
aga
aga - 2009-08-03 10:06
zazdroszę tego tajskiego masażu:)
 
marta
marta - 2009-08-17 00:18
no, sa zdjecia:)!!!!! jadlyscie te glizdy i sniete ryby???
 
marta
marta - 2009-08-17 00:19
p.s. wiecie ze dpiero dzis odkrylam, ze pod niektorymi fotkami macie opisy.. brawo marta!!:)
 
 
JustOla
Ola i Justyna Maraś-Bassa
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 365 komentarzy365 2049 zdjęć2049 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróże
03.06.2010 - 17.06.2010