Dojezdzamy do Melbourne w nocy i znowu udaje sie nam nie wpakowac w platne drogi, hurra! Samochod mamy oddac dopiero jutro, wiec aby przyoszczedzic kase, nie parkujemy na platnych parkingach, a jako ze nieplatnych tu nie ma, ryzykujemy i zostawiamy samochod przy glownej drodze, w jakiejs zatoczce dostawczej, z ktorej musimy zniknac przed 7.30. Obysmy znalazly auto jutro rano, bo nie mamy czasu na glupoty ;)
Zarywamy noc piszac bloga, po czym po 3 godzinach snu idziemy przeparkowac auto :) Postanawiamy podjechac pod wypozyczalnie i postac pod nia dopoki otworza… Heh… Kazdy grosz sie liczy :) O osmej rano zjawia sie pani z wypozyczalni, oddajemy fure i wracamy sie pakowac.
Autobusem z Southern Cross dojezdzamy na lotnisko (16$ os), skad o 15.30 mamy samolot do Singapuru!
Jakos nie dochodzi do nas jeszcze, ze to koniec naszej Wielkiej Australijskiej Przygody… Tyle na nia czekalysmy… I tak szybko minelo… Tyle sie wydarzylo, a tyle jeszcze mogloby sie wydarzyc…
Gdyby nie azjatycki bonus przed nami, pewnie ryczalybysmy jak te bobry.
Bobry Dabrowiaki ;)
Zegnaj Australio !!! Jeszcze do Ciebie wrocimy :) !!!