Po trzech dniach w lesie i po lekkim niedysponowaniu 50% naszej ekipy postanawiamy zostac jeden caly dzien w Hervey i nie robic nic konkretnego :) Pod wieczor udajemy sie na zakupy i szwedamy po plazy...
Po drodze pelnej burz mozgow dokonujemy zakupu naszego pierwszego biletu autokarowego! Coz za pojscie na latwizne! ;) Czujemy sie z tym tak sobie - ale postanawiamy nadgonic pare kilometrow, a wiadomo czasu nam nie przybywa ;) Kupujemy tzw. bilet "hop on - hop off" z Hervey do Cairns, za 180$ od glowy ( z firmy Premier Motor Service). Oznacza to, ze na przestrzeni tych setek kilometrow mozemy sobie z autobusu wyskakiwac gdzie chcemy i ogladac okolice, po czym wracac na trase. Trzeba tylko rezerwowac sobie miejsca z wyprzedzeniem. Nie polecamy firmy Greyhound, gdyz za ten sam bilet zycza sobie oni dwa razy tyle :/
Poznym wieczorem wysylamy kilka zapytan do Hostow z Couchsurfingu i ku naszemu zdumieniu juz po paru chwilach dostajemy odpowiedz! Niejaki John z Airlie Beach zaprasza nas na swoja lodke!!! Jest gotowy przyjac nas juz jutro rano! Co za zgranie w czasie! Zaraz po tym jak rozmarzamy sie o zeglowaniu na katamaranie, ktos pisze nam - wpadnijcie poplywac na katamaranie po rafie !!! Slow brakuje nam ze szczesliwosci!
O 20.50 wsiadamy szczesliwe w autobus, ktory wiezie nas noc cala do Airlie Beach :)