Geoblog.pl    JustOla    Podróże    Nowa Zelandia, Australia i inne takie :)    Bliskich spotkan ciag dalszy ;)
Zwiń mapę
2009
29
kwi

Bliskich spotkan ciag dalszy ;)

 
Australia
Australia, Port Macquarie
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24959 km
 
Ruszamy dalej na polnoc. Nie jest to latwa decyzja, gdyz jeden z naszych wczorajszsych kierowcow zaprasza nas na kolacje do niego i jego zony z Alaski :) Mieszkaja tuz kolo tych mega wydm, o ktorych wczesniej pisalysmy. Wiec bylo by zdecydowanie milo. Jako, ze oznaczaloby to kolejna noc w tej okolicy, no i jako ze mamy juz hosta z Couch Surfingu, ktory spodziewa sie nas na dniach - postanawiamy odmowic Johnowi i jego zonie.... :(

Jeden z naszych kierowow dowozi nas w okolice Port Macquarie, ktorego w sumie nie planowalysmy, ale skoro tak sie dojechalo, to czemu nie. Kierowca jest na tyle przemily, ze takze zaprasza nas do siebie na noc! :) To juz drugie zaproszenie w przeciagu 24 godzin! Jakie my musimy byc urocze ;)

Tym razem jest juz nam szczerze glupio odmowic. Jedziemy do niego. Naprawde budzi ufnosc. Wczesniej jednak - ot tak - wysylamy dane z jego prawa jazdy do naszych paru znajomych z Australii, coby czuc sie 'bezpieczniej' :) Generalnie ciagle wierzymy w dobrych ludzi i ciagle powtarzamy to naszym kierowcom. I nie robimy glupot - drodzy rodzice - o nie! ;)

Nowy znajomy mieszka w wybitnie zapajeczonym domu. I juz od pierwszej minuty wiemy, ze spotkan z pajeczakami bedzie tu sporo. Czy sie cieszymy? Hmm...
Jemy zakupiona przez gospodarza kolacje, robimy mega pranie i gadamy do poznej nocy.

Aha - Justyna dostapia dzis zaszczytu spotkania w kuchni mega wielkiego pajaka - o tak wielkosci dloni... Oli na szczescie tego zaoszczedzono ;) Tej nocy snimy tylko o pajakach rzecz jasna :)

Rano, po sniadaniu dostajemy od naszego kolegi mnostwo gadzetow, ktore ten uwaza, ze nam sie przydadza. Na naszym stole laduja m.in:
- 8 par okularow przeciwslonecznych, bo bedzie swiecilo w slepia, pan mowi...
- 2 pary rekawic roboczych - a nuz, jak bedzie nam zimno w dlonie...
- woda utleniona - to nic ze juz mamy...
- stopery do uszu - nie wiemy ile par, ale mnogo...
- zestaw dzemikow w malych sloiczkach... male kawusie... cukry i herbaty - cala kupa...
- pomadki do ust - to akurat fajnie :)
- filtry przeciwsloneczne 30tka! - to nawet sie cieszymy :)
- dziwne linki z uchwytami do przyczepiania... a nuz sie przydadza faktycznie.
- i rozne inne takie - wszystko, co pan dostaje za darmo w pracy - tak powiada i chce zeby sie komus przydalo... :)

Po tym, jak nasz gospodarz wyciaga z szafy mega wielkie buty, ze niby do chodzenia po gorach, wiemy juz ze przegial... Buciory musimy przymierzyc, zeby udowodnic mu, ze nie mamy po co ich brac, bo za duze... Udaje nam sie takze wyjsc z tego domu z tylko 4-ema parami okularow... Po niezlej licytacji... :))) Uff... Australijska goscinnosc? :)

Extra objuczone, zostajemy podwiezione do centrum miasteczka. Zostawiamy tam plecaki i dowiadujemy sie, ze w okolicy jest szpital dla Koali!!! Co za fantastyczny pomysl na dzien! Oczywiscie kolejny zbieg okolicznosci! Nic na ten temat nie wiedzialysmy! Spacerujemy chwile po wybrzezu, po czym na 3cia zjawiamy sie gotowe na spotkanie z Koala! :)

Co za niesamowite miejsce! Mieszka w nim obecnie kilkanascie zwierzat, ktore zostaly tam przywiezione z roznymi dolegliwosciami, glownie spowodowanymi przez czlowieka. Przekochane te misie-nie-misie. Dowiadujemy sie tu mase ciekawych rzeczy, obalonych zostaje pare koalo-mitow oraz dostajemy sporo do przemyslen. Jako, ze miejsce jest prowadzone przez wolontariuszy i ciagle potrzebuje nowych ochotnikow - pojawia sie nam tez byc moze pomysl na przyszlosc... Jak nam w kraju nie wyjdzie z poszukiwaniem pracy ;)

Cieszymy sie jak glupie z tej wizyty. I zakochujemy sie w koalach na maxa :)

Aha! Wieczorem zamiast ruszyc dalej, ladujemy na noc w hostelu. Powod - rano, na zapajeczonej chacie kierowcy-mikolaja, mi - Oli, wlazlo cos do ucha i nie chcialo wyjsc. Wieczorem wpadlysmy wiec na pogotowie, coby mi to wyjeto :) Nie zdazono - bo ucho wyplukala mi w szpitalnej toalecie siostra Justyna :))) Lekarze sprawdzili potem tylko czy wszystko ok, i skasowali za wizyte... Bez sensu, ale chcialysmy wiedziec czy wszystko 'w porzo' :) Jakby wam co weszlo do ucha - to my wiemy jak to wyplukac i ze nie oplaca sie placic, mozna samemu :) Mamy nawet specjalna strzykawe - wysepiona od pani pielegniarki :) Jakby co - piszcie - podeslemy z instrukcjami...

Tak wiec - po jakze ciakwych spotkaniach z australijskimi torbaczami oraz po nieco mniej przyjemnych - ale zawsze - z australijskimi insektami - ruszamy dalej! Jest dobrze! I generalnie LIFE IS GOOD :)


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
mamasita
mamasita - 2009-05-13 15:51
no to sprobuj choc pisnac kiedy w lazience zobaczyz miniaturke pajaczka......
 
aga
aga - 2009-05-13 18:11
jeszcze tylko fotki i będzie git:)
 
marta
marta - 2009-05-21 23:10
jakie cuuudne te misie:):) a gdzie fotka tego co wyplukalas z ucha olu???
 
 
JustOla
Ola i Justyna Maraś-Bassa
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 365 komentarzy365 2049 zdjęć2049 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróże
03.06.2010 - 17.06.2010