Po dluzszym jak na nas pobycie w duzym miescie, w koncu decydujemy sie je opuscic i odwiedzic Gory Blekitne. Wskakujemy w pociag do Katoomby ($12.20 od osoby) i za 2 godziny jestesmy na miejscu.
No i w sumie nie wiemy czemu nazwano te gory blekitnymi, gdyz jedyne co widzimy to szarosc... Mgla jest tak gesta, ze ledwo co widac druga strone ulicy. Ponadto w chwilach, w ktorych nie pada deszcz, dzdzy dla odmiany :) Czyli swietnie :)
Zawiedzione brakiem pogodowego szczescia w gorach, znajdujemy hostel (Katoomba Backpaker's Lodge - $23 od osoby za noc) po czym rzucamy okiem na zamglone miasteczko :)
Rano, jako ze za oknem mleko jak bylo tak jest, decydujemy sie na opuszczenie gor, i wybieramy sie do Canberry. Mamy zaproszenie od 2 Hostow w stolicy, wiec ciezko bylo by przegapic taka okazje :)
Lapiemy naszego pierwszego stopa w Australii, z Katoomby na zachod. Zatrzymuje nam sie kierowca z Nju Zelandii :) Maorys z pochodzenia, jest w drodze do znajomej mu Polki :) ktora przyjechala tu pare lat temu i ktorej jedzie naprawic buldozera :) Czy cus :) Zachwyca sie umiejetnosciami kulinarnymi pani Bozenki :)
Kolejny zlapany samochod tez ma Kiwi kierowce - zartujemy, ze pewnie australijczycy nie zatrzymuja sie stopowiczom :)... Po raz pierwszy widzimy dzis KANGURY!!! 3 zywe i jednego nieco mniej :)
Jedziemy przez piekne i malo zaludnione okolice. Na skrzyzowaniu nazwanym Black Springs lapiemy hipisowska rodzinke, ktora podwozi nas do miesciny Taralga. Stara zabudowa tego miasteczka nasuwa nam skojarzenia z filmami o goraczce zlota i dzikim zachodzie.
Z nastepnym kierowca dojezdzamy do Goulburn, gdzie atrakcja jest wielka rzezba owcy Merino - "zwiedzamy" ja od srodka :) Po wizycie w owcy, wskakujemy na autostrade stanowa nr 23, ktora prowadzi nas prosto do Watson. Jest to polnocna dzielnica Canberry, czeka tam na nas nasz pierwszy Host Pablo...
Rzucamy plecaki i od razu jedziemy na kolacje i piwko integrujace nas ze znajomymi Pabla. Idziemy do pubu Phenix, gdzie czas umilaja nam wystepy lokalnych kapel. Okazuje sie, ze nasza wizyta jest tez swego rodzaju atrakcja dla bywalcow pubu. Zostajemy przywitane ze sceny jako "dwie polskie backpack'erki":))))
Tak swietowalysmy 50 dzien podrozy :)