Dzisiaj postanawiamy przyrumienic troszke nasze blade ciala i poogladac sobie surferow i ich wyczyny. Udajemy sie wiec na najbardziej znana w Sydney Plaze Bondi (Bondi Beach). Jedziemy autobusem za 3,20 $ w jedna strone/osobe.
Plaza Bondi robi wrazenie...
Jest najwieksza sposrod miejsc przyjaznych plazowiczom, jakie dotychczas widzialysmy (1,5 km dlugosci) i chyba najbardziej zaludniona. Piaseczek jest mieciutki i milutki w dotyku :), a fale ogromne !!!
To tutaj narodzil sie zwyczaj uzywania przez ratownikow desek surfingowych do udzielania pomocy tonacym... To tutaj tez w obecnym sezonie widziano nieco za blisko jednego rekina... Brrr...
Spacerujemy sobie brzegiem i ogladamy poczynania surferow. Sport ten uprawiaja ludzie w roznym wieku. Poczawszy od kilkulatkow cwiczacych pod okiem trenerow, po osoby w dosc zaawansowanym wieku :)
Na plazy wydzielone sa miejsca tylko dla surferow oraz specjalne miejsca dla kapiacych sie plazowiczow. Sa tu ponoc dosc niebezpiecznie silne prady. Rozkladamy sie z reczniczkami na miejscu pod okiem 'Slonecznego Patrolu' i tak spedzamy wiekszosc dnia. Siedzac, obserwujac, walczac z falami i sloncem :)
Wypoczywamy i relaksujemy sie :)
Do hostelu wracamy pod wieczor i przed snem poznajemy troszke nocnego zycia :) Tylko troszke - bo jestesmy w lekkim szoku... Nie mamy jeszcze fotki tej ulicy noca - bo po prostu boimy sie ja wykonac :) Dzielnica czerwonych swiatel ;) i sklepow dla doroslych, jak juz pisalysmy, oraz wylansowanych pannic i wyzelowanych chlopcow pod wplywem :) brrr
...
Okazuje sie, ze ciezko jest nam wyjechac z Sydney... Chyba potrzebowalysmy troche odpoczynku od ciaglej zmiany miejsc... Zostaniemy tu jeszcze ciut dluzej...
Dzis uznajemy, ze w sumie to nie znamy centrum miasta noca... Udajemy sie wiec zobaczyc zatoke o zmroku... Opera Sydney jest naprawde fascynujaca budowla. Nie da sie od niej odejsc zbyt szybko. Niezle cacko :) Architektoniczna rewelacja...
Spedzamy przy niej pare godzin bawiac sie dlugimi czasami naswietlania ;)
Udajemy sie tez do dzielnicy The Rocks, w ktorej lata temu narodzilo sie Sydney. Dawniej byla to portowa osada waskich uliczek, biedy, zarazy i zbrodni :) Dzis - zrelaskowana, pelna kafejek, restauracji i romantycznych laweczek okolica :) Sydney'owski tlumik celebruje w cieple piatkowa noc...