Z Rotoruy zaczynamy lapac stopa dosc pozno, bo po poludniu... Chcemy choc posmakowac tego smakolyka polnocnej wyspy, jakim jest polwysep Coromandel.
Zatrzymuje sie nam mloda kobietka w sportowym samochodzie. Zdaje sie byc nieco wystraszona faktem zabrania nas w droge - ponoc robi to pierwszy raz :)
Nasza kierowniczka ;) jest przemila i zatrzymuje sie w specjalnie w okolicach miesjcowosci Tauranga aby pokazac nam gore Maunganui. Urzadzamy wiec sobie wspolny spacer o zachodzie slonca dookola tejze gory.
Zostajemy dowiezione do Waihi, gdzie dzieki uprzejmosci wystraszonej naszym losem pani, udaje nam sie dodzwonic do jedynego w tej miescinie Hostelu dla backpackerow (Burrowing Bullie - po negocjacjach 20$ od osoby w prywatnym pokoju :) Pani okazuje sie byc na tyle mila, ze po pol godzinie dzwoni do wlasciciela hostelu, zeby sprawdzic czy wszystko jest ok :)
Nastepnego dnia rano rzucamy okiem na miasteczko Waihi, podsumowane w przewodniku jako; 'dziura' :) Miesci sie tu ciagle dzialajaca kopalnia zlota. Cala miejscowosc zyje legenda goraczki zlota po dzis dzien...
Okolo poludnia lapiemy stopa na wybrzeze. Pierwsza osoba na tyle mila, zeby zareagowac na nasz napis "Please" (wymalowany dokladnie na bloku rysunkowym zakupionym juz w Dunedin - napis dziala - czasem naprawde szybko!), zabiera nas do miesciny Whiritoa.
Ogladamy tam urocza plaze z wymarzonymi do serfingu plazami, po czym ruszamy dalej. Z kolejnym kierowca ogladamy nastepne miasteczko portowe.
Nastepny mily ktos, kto nie waha sie nas podwiezc, po paru minutach rozmowy z nami, decyduje sie spedzic popoludnie z nami :) Wiadomo - najwiecej witaminy maja dabrowskie dziewczyny :) Snujemy sie wiec razem uliczkam i zatrzymujemy, gdy widoki az sie o to prosza...
Dojezdzamy m.in. do tzw. plazy cieplej wody (Hot Water Beach). I jest to chyba najbardziej zaludnione miejsce Nowej Zelandii, jakie do tej pory widzialysmy :))) Ok, sa tu wakacje z okazji Welkanocy... Ok, kopiac maly dolek w piachu na plazy dokopujesz sie do cudnie przyjemniej goracej wody... Wszystko ok, ale zageszczenie plazowiczow na tej plazy to przesada :)
Ma to wszytsko swoj urok - ludziska siedza w prywatnych mini atolach parujacej goracej wody, buduja tamy, poglebiaja dolki kiedy trzeba... Wszyscy zaopatrzeni w lopaty :)))
Siedzimy tak chwile w napredce wykopanym spa, po czym idziemy na pyszne lody :)
Po Hot Water Beach podjezdzamy rzucic okiem na Cathedral Cave. Pocztowkowe wybrzeze po raz kolejny... I az nam smutno, ze tak malo mamy czasu w tej krainie...