Nastepnego dnia rano okazuje sie niestety, ze szlak na trzy wulkany jest zamkniety, z powodu deszczy, i sniegow, i wichur okropnych... Marzenia o Mordorze zaczynaja blednac...
Bjorn wpada do nas na kawe i, jako ze z treku nici z przyczyn dosc oczywistych pogodowo, oznajmia on nam ze chetnie spedzilby z nami dzien, wiec pojedziemy gdzie chcemy razem! Super!
Pakujemy manatki i jedziemy do Taupo. Podziwiamy jeziorko i widoki, nie mozemy sie nagadac i sluchamy, wyglodniale, muzyki z i-poda naszego kierowcy. Dogadalismy sie muzycznie :)
Ogladamy razem wodospady Huka, gdzie przejrzysta, turkusowa woda z impetem tlucze sie po skalach.
Wybieramy sie tez do termalnego parku Orakei Korako (NZ$31 za osobe). Oplaca sie tam wejsc - to napewno! Polecamy na maxa! Mamy to szczescie - po raz enty - ze jest z nami ktos, kto wie wiecej o gejzerach niz my! :)
Przez jeziora i mokradla przewozi nas mini promik, dalej mamy juz tylko mapke, wiec szwedamy sie pomiedzy parujacymi zrodlami i bulgoczacymi blotami. Kolory sa tu niesamowite! Algi rosnace na powierzchni zrodel tworza miekkie i zdradliwe powloki w wielu jaskrawych kolorach... Dosc surrealistycznie tu... Slonce przebija sie tez coraz czesciej, co chwila tylko z malych chmur spada pare kropel mzawki :)
Pomiedzy przyczajonym gejzerem i ukrytymi blotami :) znajdujemy przyjemna lokalizacje na przekaski. Po czym udajemy sie do jaskini Ruatapu, swietego maoryskiego miejsca, ktorego geologiczne pochodzenie jest niepewne, aczkolwiek wskazuje sie tu ponoc na erupcje hydrotermiczna. Tak czy owak, jest to jedna z tylko dwoch geotermalnie usytuowanych jaskin nas swiecie.
Na dnie jaskini znalezc mozna przeurocze jeziorko Waiwhakaata (The Pool of Mirrors). Ponoc zanurzajac w nim lewa dlon i usilnie myslac o jednym marzeniu, mozna sobie zagwarantowac jego spelnienie ;) Idziemy sprobowac... :)
Woda w oczku jest nie tylko kuszaco ciepla, ale i wyjatkowo czysta i przejrzysta... Przez co jedna z nas, probujac skusic los na spelnienie jej marzen, laduje z impetem w owej wodzie... Hmm... :) Aby nie bylo nikomu smutno pozostali tez zamaczaja odnoza .... Po czym ta co wpadla, postanawia sobie w jeziorku poplywac... Syrena, ech syrena... ;)
...
Piekny dzien... Ech piekny...
...
Pod wieczor Bjorn rozstaje sie z nami i jedzie do Wellington, skad niedlugo wylatuje do Australii. Zamierzamy sie z nim tam spotkac. Poki co machamy w strone Rotoruy...
ps. BJORN!!! IF YOU READ IT - WE WANNA SAY "TAKK" AGAIN :)