Drodzy czytelnicy :) przepraszamy za tzw zwloki ale okazalo sie, ze nie jest tak latwo z netem jak myslalysmy. Wiec wpisy beda krotsze i rzadziej :(
Buuu...
Wyladawalysmy w Zelandii z ogromnymi usmiechami! Szczerze mowiac bylysmy najszesliwsze z pasazerow na pokladzie samolotu chyba :)
Z lotniska pojechalysmy do naszego pierwszego hosta - Iana. Mieszka tuz kolo katedry w Christchurch czyli super! Okazalo sie ze byly tam tez 3 Amerykanki, Niemka i 3 Czechow - fajna ekipa :) Warunki, jakby to powiedziec, bardzo podstawowe - bardzo Sqaterskie ;) Ian ma 20 lat, czarnego kota i hostuje juz od jakiegos czasu - odkad wrocil z podrozy po Europie! Mily chlopak.
Christchurch jest uroczy i malenki - w porownaniu z Tokyo :) W jedno popoludnie obejdziesz wszystko co trzeba :) Pierwszego wieczoru, po spacerze po miescie wybralismy sie wieksza ekipa na piwko do Iralndzkiego pubu ;)
W drugi dzien glownym celem staly sie ogrody botaniczne... I tam, my jak to my - spedzilysmy wiekszosc dnia - celebrujac cudowna pogode i piekna roslinnosc... Polecamy!