Pisałyśmy już jak fantastycznie długie są dni na Islandii w czerwcu? ;) Daje to naprawdę niesamowite możliwości w doświadczaniu tej krainy...
Wspominana we wcześniejszym wpisie para Szwajcarów, która zabrała nas z wybrzeża pod wodospad, zamierza jechać dalej w kierunku Myvatn. Postanawiamy więc zatoczyć małe koło i wrócić się nieco na zachód. Wynalazłyśmy w przewodniku wzmiankę o ciekawym polu geotermalnym, więc czemu by się nad nim na chwilę nie zatrzymać? Gdy dojeżdżamy na miejsce jest już późny wieczór. Kierowcy odjeżdżają, a my zostajemy same na pustkowiu - znowu :) Na małym parkingu zostawiamy swoje duże plecaki, przywiązujemy je tylko prowizorycznie do jakiejś barierki i idziemy na spacer.
Fajnie tu - bulgotające źródełka, bąbelkujące błotka, dymiące szczeliny... Nasuwają się nam dość bliskie skojarzenia z okolicami Rotoruy w Nowej Zelandii. Tylko tu krócej się leci w sumie :) Kręcimy się po okolicy, oglądamy, wąchamy...
Po paru godzinach, jakieś odjeżdżające z opustoszałego parkingu auto przympomina nam, że w sumie możnaby się zastanowić, gdzie spędzimy noc. Gdy z nadzieją na jakiegoś dobrego kierowcę stajemy znowu na drodze, spotykamy bliżej nieokreśloną ekipę filmową. Panowie są chętni nas podwieźć, aczkolwiek nie w stronę, na którą akurat chwilowo się "nastawiłyśmy". Kilka minut później zatrzymuje się nam para chłopaków jadących na wschód. Wskakujemy!