Geoblog.pl    JustOla    Podróże    Nowa Zelandia, Australia i inne takie :)    Doktor Ryba, Dwie Wieze i Batik...
Zwiń mapę
2009
20
cze

Doktor Ryba, Dwie Wieze i Batik...

 
Malezja
Malezja, Kuala Lumpur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 39692 km
 
Rodzice zawsze twierdzili, ze urodzilysmy sie normalne... Ale my zaczynamy byc juz pewne, ze urodzilysmy sie w czepkach ;)

Ta podroz potwierdza to na kazdym kroku...

Po tym jak rozstajemy sie na dzien z przekochana Evette, jedziemy same do Kuala Lumpur. Zaopatrzone juz w przewodnik pozyczony od naszej hostki wysiadamy na stacji przy slynnych wiezach Petronas - niegdys najwyzszym budynku swiata. Chcialybysmy sprobowac dostac sie na wieze, choc slyszalysmy, ze moze byc ciezko. Sa tu bowiem limitowane bilety, po ktore trzeba stac w kolejce od samego rana... Ale uznalysmy, ze sprobujemy...

Po drodze, przechodzac przez centrum handlowe u stop wiez, zauwazamy miejsce, ktore mialysmy ochote odwiedzic juz odkad jestesmy w Malezji... To w Melace po raz pierwszy uslyszalysmy o rybkach, ktore czyszcza stopy obgryzajac zbedny naskorek :) Proces ten ma miec jednoczesnie dzialanie relaksacyjne i zdrowotne :)

No coz, trzeba sprobowac, juz tak dawno nie uzywalysmy pumeksu :)
Mamy szczescie, dzisiaj jest jakas promocja i wizyta u "Doktora Ryby" z 38 RM zostala przeceniona na 20 RM. Idziemy wiec na obgryzanie naskorka :) Mamy 30 minut.

Dostajemy po reczniczku do wycierania stop i po poduszce pod nasze szanowne siedziska :) Wchodzimy do sali z kilkoma malymi basenikami, w ktorych plywaja rybki. Siadamy przy pierwszym basenie i wkladamy nogi do wody. Ryby rzucaja sie na nasze stopy jak wyglodzone piranie. Z mieszanka krzyku i smiechu wyciagamy nogi z wody. Nie, tego sie nie da zniesc!

Dzialanie zdrowotne moze, ale czy relaksacyjne!!! Raczej smiechoterapia, rzeklybysmy.
Po kilku minutach nieudanych prob zanurzenia stop dluzej niz na 5 sekund zbiega sie polowa obslugi rybiego spa. Zanosimy sie od smiechu i placzu. Reczniczkow do wycierania konczyn uzywamy jako knebli. Jestesmy tak glosne, ze az sie pracownicy wystarszyli i przyszli sprawdzic czy z nami wszystko ok :)

Zmieniamy basenik na taki z mniejszymi rybami. No znacznie znosniej, ale dalej pekamy ze smiechu tarzajac sie po parkiecie. Chyba mamy bardzo delikatne stopki, bo obok nas siedza cale rodziny moczac nogi i tylko od czasu do czasu slychac jakies chichoty. Najdziwniejsze uczucie to chyba wtedy jak te najmniejsze ryby wciskaja sie pomiedzy najmniejsze palce. Po coz one tam wlaza ? Tyle naskorka na pietach :)

Koniec koncow stopki odmoczone i tylko lekko poobgryzane, za to miesnie brzucha bola nas niemilosiernie. A mialo to byc tak relaksujace przezycie. Wychodzimy wymeczone, ale rozchichotane!

UWAGA!!!
Nie ponosimy odpowiedzialnosci za Wasze - drodzy czytelnicy - proby podobnych terapii ze skalarami i welonkami !!!

A wracajac do czepkow :)

Na ciagle laskoczacych nas stopach docieramy pod wieze, gdzie jednak okazuje sie, ze bilety na dzien dzisiejszy zostaly juz rozdane. No coz, moze sprobujemy jutro - myslimy sobie. Kiedy robimy sobie kilka glupawych zdjec z reki, podchodzi do nas trojka przyjaznie wygladajacych mlodych ludzi. Proponuja nam bilety wstepu na wieze na zaraz. Stali oni od rana w kolejce i wzieli ile mogli. Maja kilka zbednych. No to swietnie! Idziemy na wieze. W czepkach rodzone jak nic!

W ten oto sposob dostajemy sie na Petronas Towers z Kanadyjka, Belgiem i Polakiem!
Nie ma jak Nasi :) Ogladamy 7minutowy filmik 3D (czysto komercyjna papka), po czym wjezdzamy na 41 pietro - najwyzszy poziom dostepny dla turystow. Znajduje sie tu most laczacy dwie wieze. Tutaj z kolei dostajemy az 8 minut :), aby rzucic okiem na stolice. Dobrze, ze bilety sa darmowe i nie musialysmy stac o swicie w kolejce :)

Spedzamy mily wieczor z nowymi znajomymi, po czym idziemy na przystanek zlapac autobus do domu. Nikt nie jest w stanie nam powiedziec o ktorej powinien przyjechac autobus linii 84 :). Nie jestesmy nawet pewne czy czekamy na wlaciwym przystanku, bo okoliczni ludzie nie sa pewni... Po ponad godzinie autobus owszem podjezdza pod nasz przystanek, ale kierowca bez slowa znika na kolejna godzine... Heh. Swietnie. W ten sposob dojezdzamy do celu o polnocy :)

Kolejnego dnia rano, jako ze jest niedziela zabieramy sie z gospodynia do miejscowego Kosciola, po ktorym wpadamy na sniadanie do hinduskiej jadlodalni, gdzie palaszujemy przepyszne chlebki a'la nalesniki (roti chanai). Evette podrzuca nas na stacje metra, po czym jedzie nadrabiac zaleglosci w pracy. Wloczymy sie po China Town i obserwujemy miasto.

Po poludniu kolejna atrakcja! Evette zabiera nas do Centrum Artystycznego Kuala Lumpur. I tam ku naszej ogromnej radosci mozemy sprobowac tradycyjnej sztuki batiku. Ola kwiczy ze szczescia juz od progu - jak przy kazdej okazji kiedy moze gdzies, cos podlubac lub pobazgrolic... Justyna pokonuje poczatkowa niesmialosc malarska i odkrywa nowe poklady swej artystycznej wrazliwosci :))) Czyli same samiusienkie malujemy wzory woskiem na jedwabiu, a nastepnie kolorujemy nasze dziela specjalnymi farbami... Plody naszego niebywalego talentu bedziecie mogli podziwiac na wlasne oczy :))) Istne cuda ;)

Sztuka jak to sztuka, nieco nas wyglodzila - po drodze do domu zjadamy jeszcze kilka rybek z grilla.

Jutro planujemy ruszyc dalej na polnoc ...



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (33)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
marta
marta - 2009-06-22 01:30
a nie zastanawialyscie sie kto moczyl nogi przed wami???????? a one paznokcie tez obgryzaja???
 
aga
aga - 2009-06-22 07:11
próbowałam w domu..skalary marnie coś reagują..:)
 
mama Gabi
mama Gabi - 2009-06-22 19:51
Dziewczynki kochane- to jest najśmieszniejszy opis z waszej wyprawy.Boki zrywałam czytając ( chociaż mnie rybki nie łaskotały).Oczyma wyobrażni widziałam was roześmiane do łez.Cieszę sie że tak dobrze się bawicie.
 
mamasita
mamasita - 2009-06-23 14:19
ciagle jestesmy na blogu , uwierzysz jak po powrocie zobaczysz moje zapiski , a tak na prawde co tu pisac jak dech zapiera co widze i slysze {i czuje }
 
padre
padre - 2009-06-23 14:23
dzieki mala za zyczenia na dzien taty , nie bede oryginalny jak napisze ze piekne zdjecia nie mowiac juz o wpisach buziaczki
a co do protestu to ja do bloga nic nie mam i zadnych mi tu buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
 
JustOla
JustOla - 2009-06-23 16:04
No dobrze juz dobrze marasie.pl :) Myslalysmy po prostu ze komp Wam siadl czy cus ;) Szacuneczek ;)
 
legrandbleu
legrandbleu - 2012-06-22 21:08
Świetny blog. Dzieki Waszej relacji postanowiłam wyprobowac fish pedicure w Kuala Lumpur na własnej skórze (stopach w sensie:). Reakcja ta sama:) Chichrałam się jak głupia:)
Pozdrawiam!
 
 
JustOla
Ola i Justyna Maraś-Bassa
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 365 komentarzy365 2049 zdjęć2049 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróże
03.06.2010 - 17.06.2010