Po duchowym szalenstwie w Queenstown wybieramy sie z powrotem na wybrzeze. Chcemy zobaczyc miasteczko Dunedin, gdzie ponoc oprocz uroczej studenckiej atmosfery mozna doswiadczyc rowniez bliskiego obcowania z roznego rodzaju zyjatkami :)
Szybko lapiemy stopa... najpierw wiezie nas mily milosnik extemalnych sportow zorganizowanych. Na pustkowiu w okolicach Cromwell zatrzymuje sie nam zas wesoly busik z piecioma milymi (i bardzo mlodymi) chlopakami z Birmingham. Upychamy bagaze w ich ledwo domykajacym sie bagazniku i bujajac sie w rytmach reagge i brit-rocka jedziemy z nimi do samego Dunedin!
Dojezdzamy na miejsce jeszcze za dnia, krecimy sie objuczone plecakami po centrum przez chwil kilka czekajac na znak od naszej nowej Hostki.
Zaprosila nas Sophie - mila studentka medycyny. Mieszka w samym centrum wiec wszystko gra.
Wieczorem spacerujemy po miasteczku i myslimy gdzie by tu jechac dalej...