Dzisiaj postanawiamy dotrzec do Aokigahara Jukai czyli pieknego japonskiego lasu, w ktorym znajduje sie Saiko Yacho (park z ptakami) i dwie jaskinie. Probujemy po raz pierwszy "powaznego" stopowania. O ile mozemy byc powazne w czasie tej podrozy:)
I udaje sie ... po kilku minutach machania, zatrzymuje nam sie przeuroczy Pan z kucyczkiem. Osobnik meski bardzo ciekawy (mowimy tu o glowie czy raczej jej zawartosci:)), mowiacy nawet troche po angielsku. Okazuje sie ze ma znajomego, ktory jest fotografem, a ten z kolei ma znajomego, ktory gral kiedys to z Michalem Urbaniakiem. Takie ciekawe koligacje i historie. Swiat jest maly, po raz kolejny tego doswiadczamy...
Nasz kierowca dowozi nas do tego znanego Lasu z ptakami, jakiniami i na pozegnanie wrecza nam plik widokowek przez niego robionych (fotografie widoku z okna naszego drivera na Mt. Fuji!!!, a chcialysmy kupowac kartki z Fuji - juz nie musimy:)).
Idziemy na przechadzke lasem, jest bardzo przyjemnie, ciekawe, wysokie drzewa z ogromnymi korzeniami, i tak po okolo godzinie docieramy do miejsca "dzikich" ptakow. Widzimy tylko takie milusie, malusie, karmimy je slonecznikiem i robimy sobie mala sesje fotograficzna:)
Poniewaz robi sie juz pozno postanawiamy zaczac lapac cos w droge powrotna. Machamy, machamy i nic. Ale... na poboczu siedzi Pan w samochodzie, podchodzimy do niego i pokazujemy o co nam chodzi. Tak ... POKAZUJEMY, nie mowimy. Pan nasz nic a nic nie mowi po angielsku, pokazuje tylko na tylne siedzenie, wiec wsiadamy. Mamy nadzieje, ze jedzie w naszym kierunku.
Tak jedzie!!! Po drodze kupuje nam nawet kawe i dowozi do dworca autobusowego, z ktorego wsiadamy w autobus jadacy do Tokio.
Wieczorem jedziemy do naszej ulubionej Asakusy i spotykamy sie z Mitchem i jego zona Tomoko, znajomymi z Londynu. Co za niestamowity zbieg okolicznosci!!!