Noc pod trójkątną górą :)

Czas nagli, więc jeszcze tego samego dnia ruszamy dalej. Kolejną noc chcielibyśmy spędzić gdzieś na półwyspie Snaefellsnes. Jeśli oczywiście nie zmienimy zdania po drodze, bądź też nasza fura nie będzie miała innego pomysłu ;)

Tak więc z Parku Thingvellir dojeżdżamy drogą nr 36 na „jedynkę”.po czym objeżdżamy piękne fjordy Hvalfjordur i Borgafjordur zatrzymując się co chwilę na krótkie sesje fotograficzne. Nieopodal miejscowości Borgarnes zjeżdżamy z głównej drogi na 54-kę, by nią objechać niemal cały półwysep Snaefellsnes.

Zatrzymujemy się na dłużej nad zatoką Budavik, skąd rozpościera się przepiękny widok na szczyt Snaefellsjokull (1446 m n.p.m.). Podjeżdżamy pod mały, ale bardzo uroczy kościółek Budir z 1703 roku, otoczony murem z lawy i przykryty darnią. Patrz dalej: to murek pokryty jest darnią, a nie dach kościółka :) No cóż zmęczenie powoli nas dopada, więc czytanie przewodnika ze zrozumieniem jest coraz trudniejsze :) Spacerujemy sobie polem lawowym i wypatrujemy gnomów i elfów, bo ponoć ta okolica jest właśnie przez nie zamieszkana. Zamiast magicznych istot wypatrzyliśmy jednak w wodach zatoki fokę Stefano. Skąd wiemy, że to On, otóż poziom zmęczenia i głupawki sięga zenitu, więc każde nadane przez nas imię będzie dobre :)))

Jako że jest już dawno po północy postanawiamy złożyć gdzieś nasze głowy do snu. Dojeżdżamy do niewielkiej osady Arnarstapi i u stóp niemal idealnie trójkątnej góry Stapafell rozbijamy namiot. Jemy kolację przy różowym niebie, popijając piwko i oglądając zachodo-wschód słońca. Czy można chcieć czegoś więcej?!?

(J.)

Zdjęcia (28)

Komentarze (2)