Geoblog.pl    JustOla    Podróże    Nowa Zelandia, Australia i inne takie :)    Twarza w twarz z Uluru
Zwiń mapę
2009
29
maj

Twarza w twarz z Uluru

 
Australia
Australia, Uluru National Park
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 30381 km
 
Auto? Czy wycieczka? Kto nas zna - ten wie :)

Wynajecie samochodu w okolicach Alice nie nalezy jednak do najtanszych rozrywek... Do tego okazuje sie, ze chyba popularne jest tu rzucanie pod nogi urzedowych klod. Firma Avis, ktora do tej pory nigdy nie robila nam klopotow, dzis postanowila zepsuc nam poranek. Auto mialysmy juz zamowione, bylysmy nawet gotowe je odebrac, gdy baba zza biurka uznala ze miedzynarodowe prawo jazdy Justyny nie jest dla niej prawem jazdy, lecz jego tlumaczeniem... Tlumok, a nie baba... Postanowila, ze nie moze nam wydac auta bez rzucenia okiem na Polskie prawko. Zwalila swoj pomysl na lokalne wymogi... Cholera ja wie :)

Z pomoca pana z informacji dla backapakerow udaje nam sie w koncu znalezc firme, ktorej wystarczaja posiadane przez nas papiery :) Okolo poludnia jestesmy na drodze. Przed nami okolo 450 km do Uluru :) Ciekawe czy zdazymy na zachod slonca, myslimy :)

Z glownej trasy (Stuart Highway) zjezdzamy w tereny pustynne tankujac oczywiscie do pelna.

Droga przecina pustkowia w linii czasami absolutnie prostej... Pustkowia porosniete sa trawami w roznych odcieniach zolci... Zolcie przechodza w pomarancze i czerwienie... Odcienie zmieniaja sie z kazdym kilometrem...

Gdy na horyzoncie pojawia sie pierwszy samotny masyw gorski wiemy, ze to nie Uluru a nazywana "Wielkim Zapomnianym" Gora Connera. Pstrykamy kilka zdjec i jedziemy dalej.

I w koncu jednak jest... Uluru! Czy jak kto woli Ayers Rock! Na poczatku maly, stopniowo coraz wiekszy ksztalt... W pewnym momencie nie da sie nie zjechac na pobocze i nie usmiechnac :)

Pod sam masyw podjezdzamy ok 6tej, czyli na zachod bysmy zdazyly... gdyby byl :) Tzn, wiadomo - jest - jak codzien, z tym ze kazdemu chyba marzy sie tu pocztowkowy zachod z niebem w czerwieniach... Niestety, nie tym razem :) Chmury wisza tak nisko, ze nie przedostaje sie zza nich za duzo swialta. Inni przyjezdni mrucza z niezadowolenia a my mamy ubaw z ich mruczenia :)

Gora tak czy inaczej robi wrazenie i naprawde warto - naszym zdaniem - sie tu przejechac. Zawsze byl to dla nas symbol Australii i szczerze raduja sie nam teraz mordki.

Spedzamy tu dluzsza chwile i juz po ciemku docieramy do osady Yulara, kilkanascie kilometrow od Ayers, gdzie nasza uwage przykuwa jakze przytulne miejsce na zacisznym parkingu... Jak tu nie spedzic nocy w takim miejscu? ;)

Nastepnego dnia rano, a wlasciwie jeszcze przed switem, postanawiamy podjechac raz jeszcze pod Uluru. Wiadomo - te czerwienie wschodzacego slonca nam w glowach... :) I tym razem jednak niebo zachmurzone i zero dramatyzmu ;) Sycimy sie widokiem tak czy inaczej. Da sie! ;) Objezdzamy gore dookola, podchodzimy tez blizej w kilka miejsc, podziwiajac ksztalty, formy i odcienie skal z roznych perspektyw. Rzecz jasna - bedzie masa zdjec! :)

Wspinaczka na samo Uluru jest odradzana z jednego powodu. Dla Aborygenow jest to miejsce swiete od tysiecy juz lat i wszedzie znalezc mozna znaki z prosba o uszanowanie ich wierzen i niewlazenie na szczyt. My wierzenia szanujemy, wiec nie wlazimy :)

Przy sniadaniu w Centrum Aborygenskim niepodzianka! Papagaj! Wrocil! Odnalazl nas! Ale jak?!? Nie mozemy uwierzyc wlasnym oczom! ;) Nasz drewniany przyjaciel wybral nas dwie, a nie swych opierzonych braci! ;))) Co za radosc! ;)

(...)

Znowu w komplecie ruszamy dalej :) 50 kilometrow od Uluru znajduje sie Kata Tjuta, czyli po 'nieaborygensku' - The Olgas.

Te gorki sa nieco wyzsze od Ayers Rock i zdecydowanie - maja wiele do zaoferowania. No i sa przepiekne... Nie-sa-mo-wi-te! Wyruszamy na prawie 8-mio kilometrowy szlak Dolina Wiatrow. Co za widoki! Przestrzenie nieziemsko piekne i ciezkie do opisania. Niewatpliwie warte spedzenia kilku wietrznych godzin na stromych sciezkach. Polecamy fotki - gdy je dodamy :)

Na "deser" idziemy jeszcze krotkim szlakiem do wawazu Walpa. Ot - czemu nie... Piekne grafitowo-niebieskie zielenie drzew i czerwienie stromych skal...

Wieczorem ruszamy z powrotem... Na nocleg dojezdzamy do darmowego obozowiska w okolicach Mt. Conner. Spimy w aucie - bo zimno :) I noc przeszla by do historii jako zwykla koczownicza noc na przednich siedzeniach Toyoty, gdyby nie nieproszony gosc z samego rana... Jeszcze przed switem, gdy wynurzamy sie juz pod obozowe prysznice, droge zachodzi nam dosc odwazne emu. I sie patrzy. Z bliska. Bardzo blisko jest nawet :) Twarza w twarze. Dziob w dzioby :)

Rozwaznie wybieramy siedzenie w aucie do switu zastanawiajac sie za co by to emu zlapac, jak nie ucieknie i bedzie chcialo nas dziobnac :) Ptaszysko nie boi sie auta i nie drgnie o milimetr gdy chcemy ruszyc. Obchodzi nas dookola i zaglada... Hehe. Jakby nie byl taki duzy... ;)

Gdy w koncu emu nudzi sie dwiema babeczkami w samochodze, i gdy w koncu bierzemy prysznic, nie pozostaje nam nic innego niz spieszyc do Alice Springs.

Okazuje sie bowiem rzecz nieslychanie radosna ;) Na nasze ogloszenie na Gumtree odpowiada nieznajomy pan pragnacy za darmo zawiesc nas z Alice do Melbourne! Skoro tak... :)))

Szukalysmy kogos do podzialu kosztow raczej - ale nie bedziemy sie upierac :) Czyli wlasnie zlapalysmy stopa nie wychodzac nawet na droge! :) Jakze ucieszone jestesmy, gdy dowiadujemy sie, czym przejedziemy te 2000 kilometrow!!! Ale po kolei... ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (48)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
marta
marta - 2009-06-15 23:51
o co chodzi z tymi grafitowo-niebieskimi zieleniami drzew???...?
 
olla
olla - 2009-06-16 06:31
No wlasnie taki dziwny zielony kolor mialy te krzaczory... Niby zielony a grafitowo niebieski ;)
 
awe
awe - 2009-06-16 16:10
hej Dziewczyny! pewno cos pominelam, bo nie zawsze mam mozliwosc Was sledzic, ale wytlumaczcie mi prosze dlaczego piszecie z taaaakim opoznieniem? czyzby w Australii czas biegl wolniej niz tu w Ameryce? u nas juz 16.06 a u Was ciagle maj! wybaczcie jesli pytanie jest nie na temat albo gdzies w Waszych wpisach sama moge znalezc sobie odpowiedz:D pozdrawiam Ewa
 
aga
aga - 2009-06-16 18:15
jeszcze ok 3 tygodni i do domku w końcu już się nie możemy doczekać:)
 
mmma Gabi
mmma Gabi - 2009-06-17 11:50
Przepiękne to wszystko i aż się boje pomyśleć co wykombinujecie po powrocie.Może już się coś '' rodzi ''
 
Włodek
Włodek - 2009-06-17 21:29
Środek Australii, symboliczne miejsce, niektórzy marzą o tym a Wy swe marzenia właśnie spełniacie. Justynko myślę że kamyk z Uluru przywieziesz.
 
 
JustOla
Ola i Justyna Maraś-Bassa
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 93 wpisy93 365 komentarzy365 2049 zdjęć2049 5 plików multimedialnych5
 
Moje podróże
03.06.2010 - 17.06.2010