Po sniadanku ruszamy w dalsza droge. Tym razem do Parku Narodowego Gor Blekitnych. Aby nie pokonywac tej samej, znanej nam juz trasy decydujemy sie jechac podrzednymi drogami. Jedziemy dluzej, ale za to z wypiekami na twarzach z powodu pieknych widokow i nie tylko :)
Przejezdzamy przez przepiekne miejsca. Pogoda tez nam tymrazem dopisuje. Krajobrazy zmieniaja sie jak w kalejdoskopie. Kroluja rozne odcienie brazow, zolci i zieleni. Jestesmy mile zaskoczone, bo takich krajobrazow w Australii nie spodziewalysmy sie :) Mijamy tereny lesiste, a zaraz potem wjezdzamy w ogromne przestrzenie, brazowo - zlote z uschnietymi drzewami. Bajkowe krajobrazy :)
A jakze, sama droga tez jest filmowa, tyle tylko ze z rodzaju horrorow :) Jedziemy asfaltem, gdy nagle wpadamy na oblocona drozke i tak na dwojeczce cisniemy pod gorke, modlac sie po drodze, by nasze zolte pudeleczko nie odmowilo posluszenstwa.
Nie jestesmy przeciez jednak same na drodze. A jakze... Rzadko, ale zawsze to cos, mijaja nas miejscowi w swoich opancerzowanych jeepach i ze zdziwieniem (badz niedowierzaniem) na twarzach. Ale co tam... Cala naprzod :) Troszke wiecej emocji jeszcze nikomu nie zaszkodzilo. Chyba :)
Kiedy w koncu dojezdzamy do asfaltu, chwilke sie relaksujemy robiac zdjecia :)
Wczesnym popoludniem wjezdzamy na trase turystyczna prowadzaca z Lithgow do Glenbrook. Zatrzymujemy sie w kilku miejscach by podziwiac widoki. Gory te sa calkiem inne od Gor Snieznych. Generalnie sa one zalesione z wysokimi urwiskami skalnymi. Robia wrazenie!!!
Zatrzymujemy sie w miejscu gdzie cala doline Megalong mamy jak na dloni! Potem odbijamy na lewo w okolicach Blackheath, gdzie z punktu widokowego przy Govetts Leap Road podziwiamy doline Grose i wodospadzik Bridal Veil. Ten punkt polecamy na maxa :)))
Dojezdzamy do Katoomby w sam raz na zachod slonca... Musimy nieco podbiec, coby go nie przegapic :) Tym razem zero mgiel dookola, wiec radujemy sie, ze oplacalo sie tu wrocic :) Z urwiska przy Echo Point rozciaga sie niesamowicie piekny widok na doline Jamison oraz znana skalke Trzy Siostry :))) Myslimy tu dosc cieplo o wszystkich naszych siostrach :)
Po zapadnieciu mroku uznajemy, ze warto by zostac na noc w okolicach Echo Point. No i coby nie placic za nocleg - bo przeciez zaplacilysmy juz za auto - decydujemy, ze przespimy sie w samochodzie :) Pomysl bylby przedni, gdyby nie mega wichura, ktora rozpetala sie zaraz po zjedzonej na przednich siedzeniach auta kolacji... Samochodem rzucalo na cztery strony swiata ;) (coz - zaparkowalysmy przy samym brzegu urwiska), a z nieba laly strugi deszczu... Czy zawsze gdy chcemy spac w aucie musi byc taka pogoda??? :)
Okolo 1szej w nocy przejezdzamy do centrum miasteczka, by tam juz spokojniej spac do rana.
Wstajemy raniutko, wyspane jak skowronki ;) i ruszamy w dalsza droge trasa Great Western Highway. Wpadamy po raz kolejny na Echo Point, aby zobaczyc jak Trzy Siostry wygladaja we wczesnym sloncu. Zatrzymujemy sie tak jeszcze kilka razy ale nic nie zachwyca nas bardziej niz to, co w Gorach Blekitnych juz widzialysmy.
A propos samej nazwy tychze Gor... Zawdzieczaja ja one blekitnym mglom, ktore powstaja nad bezkresnymi - wydawac by sie moglo - lasami eukaliptusowymi porastajacymi zbocza wzgorz. Unosza sie owe opary nad lasami zabarwiajac je i niebo na niebiesko. No tosmy sie dowiedzialy ;)
Do Sydney dojezdzamy z lekkim tylko opoznieniem... Gwoli wytlumaczenia - prowadzilysmy nasze autko bez konkretnej mapy drogowej :D Czyli jestesmy zdolne bestie :) Swietnym sposobem okazuje sie studiowanie map na stacjach benzynowych i ich zapamietywanie :) Bez kupowania :)
Oddajemy samochod w Sydney, przy Kings Cross, gdzie czujemy sie prawie jak w domu - mieszkalysmy tu juz przeciez... Pan z Avisa nie zauwaza sladow na masce, ktore powstaly przy bliskim spotkaniu z kangurem...Ufff...
Coby wyrwac sie z macek Sydney, ktore ma w stosunku do nas tendencje zaborcze (nie moglysmy stad wyjechac ostatnio), lapiemy pociag do Newcastle (18$ od osoby).